Piątek, 3 maja 2013
Kategoria Majówka 2013., 100-200km.
Na Malbork - Dzień 3.
Dziś udało się nam troszkę wcześniej wstać. Pobudka 6:40, szybkie śniadanko, ubranie się ciepło, spakowanie wszystkiego w sakwy, złożenie namiotu. O godzinie 8 jesteśmy gotowi do wyruszenia. Z takim widokiem zaczynaliśmy dzisiejszą jazdę:
Po przejechaniu Wisły wjeżdżamy do Grudziądza. Temperatura daje się nam ostro we znaki, poniżej 10 stopni i bardzo silny wiatr w klatę. Nie odpuszczamy i dzielnie jedziemy. Pierwszą przerwę robimy w Kwidzyniu na stacji Orlenu. Musimy się troszkę ogrzać - chłopacy biorą po kawie, ja zieloną herbatkę z cytryną (dawno tak mi herbata nie smakowała).
Rozgrzani jedziemy w stronę Sztumu. Ta trasa to same górki i pagórki, długie podjazdy i krótkie zjazdy, cały czas pod wiatr. Wymęczeni robimy co jakiś czas małe przerwy na uzupełnienie płynów.
W Sztumie robimy kolejną przerwę. Robert z Kubą robią zakupy w Żabce, ja przechodzę się z aparatem po ryneczku i robię kilka zdjęć:
-miejscowy kościółek:
-zabytkowy zameczek:
-i oczywiście piękne rowerzystki:
Bardzo malownicze miasteczko. Jednak nie ma co za długo siedzieć, trzeba jechać dalej. Myśl o tym, że mamy już "rzut beretem" do Malborka dodaje nam skrzydeł. W samym Malborku wpierw kierujemy się na obiad do 'maka'. Jako że dziś święto, ciężko było znaleźć coś innego. Po najedzeniu się ruszamy zrobić kilka zdjęć na ryneczku. Pocieramy podkowę konia Kazimierza Jagiellończyka, liczymy że doda nam to szczęścia i już więcej kół się nie rozwali ;)
Następnie jedziemy pod Zamek. Wszędzie mnóstwo ludzi, również nie obyło się bez rowerzystów z sakwami. Wpierw podchodzi do nas miejscowy rowerzysta, który oferuje nam pomoc jeśli potrzebujemy porady dotyczącej trasy. Przy okazji zapytaliśmy jak najlepiej wyjechać na Tczew. Chwilę później chłopacy poszli rozejrzeć się za pamiątkami.
Ja sam stanąłem sobie z boku i robię zdjęcia. W tym momencie podszedł do mnie pewien rowerzysta. Podczas rozmowy okazało się że mieszka w Kaliningradzie i przyjechał stamtąd ze swoimi znajomymi, z którymi stworzyli grupę rowerową. Wymieniamy się ze sobą swoimi wyprawowymi doświadczeniami. Po krótkiej rozmowie z tym miłym panem wracają do mnie Kuba z Robertem, jedziemy jeszcze objechać zamek dookoła. Prosimy pewną panią o zrobienie nam zdjęcia (przerażona powtarzała nam 5 razy że nie potrafi robić zdjęć, jednak ja myślę że całkiem dobrze sobie poradziła - zobaczcie sami):
Wracamy jeszcze na moment do centrum i wstępujemy do lodziarni, chłopacy kupują sobie po gofrze, ja biorę loda włoskiego. Podczas wyjazdu z Malborka robię jeszcze zdjęcie Zamku w całej swej okazałości:
Ruszamy do Tczewa. Po drodze przekraczamy po raz kolejny Wisłę.
W Tczewie chwilę jeździmy po starówce, później kierujemy się na dworzec i tam czekamy 1,5 godziny na nasz pociąg do Poznania.
O 19:16 podjeżdża na stację nasz pociąg, ładujemy się, i ok 22:30 jesteśmy w Poznaniu. Z Dworca Głównego wracam rowerkiem do domu.
Podsumowując, przez te 3 dni przejechaliśmy ponad 350km. Pogoda mogła by być lepsza, jednak i tak możemy się cieszyć, że w żaden dzień deszcz nas nie złapał. Spotkaliśmy wielu miłych, pomocnych i uczciwych ludzi, bez których było by nam ciężko. Po raz kolejny przekonałem się jak wspaniałą sprawą jest podróżowanie rowerem. Była to pierwsza wyprawa kilkudniowa Kuby oraz Roberta, mam nadzieję że się podobało i że jeszcze kiedyś zechcą gdzieś ze mną pojechać ;) Dzięki chłopaki!
Dzień poprzedni
Po przejechaniu Wisły wjeżdżamy do Grudziądza. Temperatura daje się nam ostro we znaki, poniżej 10 stopni i bardzo silny wiatr w klatę. Nie odpuszczamy i dzielnie jedziemy. Pierwszą przerwę robimy w Kwidzyniu na stacji Orlenu. Musimy się troszkę ogrzać - chłopacy biorą po kawie, ja zieloną herbatkę z cytryną (dawno tak mi herbata nie smakowała).
Rozgrzani jedziemy w stronę Sztumu. Ta trasa to same górki i pagórki, długie podjazdy i krótkie zjazdy, cały czas pod wiatr. Wymęczeni robimy co jakiś czas małe przerwy na uzupełnienie płynów.
W Sztumie robimy kolejną przerwę. Robert z Kubą robią zakupy w Żabce, ja przechodzę się z aparatem po ryneczku i robię kilka zdjęć:
-miejscowy kościółek:
-zabytkowy zameczek:
-i oczywiście piękne rowerzystki:
Bardzo malownicze miasteczko. Jednak nie ma co za długo siedzieć, trzeba jechać dalej. Myśl o tym, że mamy już "rzut beretem" do Malborka dodaje nam skrzydeł. W samym Malborku wpierw kierujemy się na obiad do 'maka'. Jako że dziś święto, ciężko było znaleźć coś innego. Po najedzeniu się ruszamy zrobić kilka zdjęć na ryneczku. Pocieramy podkowę konia Kazimierza Jagiellończyka, liczymy że doda nam to szczęścia i już więcej kół się nie rozwali ;)
Następnie jedziemy pod Zamek. Wszędzie mnóstwo ludzi, również nie obyło się bez rowerzystów z sakwami. Wpierw podchodzi do nas miejscowy rowerzysta, który oferuje nam pomoc jeśli potrzebujemy porady dotyczącej trasy. Przy okazji zapytaliśmy jak najlepiej wyjechać na Tczew. Chwilę później chłopacy poszli rozejrzeć się za pamiątkami.
Ja sam stanąłem sobie z boku i robię zdjęcia. W tym momencie podszedł do mnie pewien rowerzysta. Podczas rozmowy okazało się że mieszka w Kaliningradzie i przyjechał stamtąd ze swoimi znajomymi, z którymi stworzyli grupę rowerową. Wymieniamy się ze sobą swoimi wyprawowymi doświadczeniami. Po krótkiej rozmowie z tym miłym panem wracają do mnie Kuba z Robertem, jedziemy jeszcze objechać zamek dookoła. Prosimy pewną panią o zrobienie nam zdjęcia (przerażona powtarzała nam 5 razy że nie potrafi robić zdjęć, jednak ja myślę że całkiem dobrze sobie poradziła - zobaczcie sami):
Wracamy jeszcze na moment do centrum i wstępujemy do lodziarni, chłopacy kupują sobie po gofrze, ja biorę loda włoskiego. Podczas wyjazdu z Malborka robię jeszcze zdjęcie Zamku w całej swej okazałości:
Ruszamy do Tczewa. Po drodze przekraczamy po raz kolejny Wisłę.
W Tczewie chwilę jeździmy po starówce, później kierujemy się na dworzec i tam czekamy 1,5 godziny na nasz pociąg do Poznania.
O 19:16 podjeżdża na stację nasz pociąg, ładujemy się, i ok 22:30 jesteśmy w Poznaniu. Z Dworca Głównego wracam rowerkiem do domu.
Podsumowując, przez te 3 dni przejechaliśmy ponad 350km. Pogoda mogła by być lepsza, jednak i tak możemy się cieszyć, że w żaden dzień deszcz nas nie złapał. Spotkaliśmy wielu miłych, pomocnych i uczciwych ludzi, bez których było by nam ciężko. Po raz kolejny przekonałem się jak wspaniałą sprawą jest podróżowanie rowerem. Była to pierwsza wyprawa kilkudniowa Kuby oraz Roberta, mam nadzieję że się podobało i że jeszcze kiedyś zechcą gdzieś ze mną pojechać ;) Dzięki chłopaki!
Dzień poprzedni
- DST 114.44km
- Czas 05:55
- VAVG 19.34km/h
- VMAX 42.60km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Fajnie się czytało, no i nieźle kilometrów nakręciliście. Pozdrawiam :)
sq3mka - 15:24 wtorek, 7 maja 2013 | linkuj
Komentuj