Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2013
Dystans całkowity: | 828.31 km (w terenie 79.00 km; 9.54%) |
Czas w ruchu: | 32:44 |
Średnia prędkość: | 25.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.60 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 118.33 km i 4h 40m |
Więcej statystyk |
Sobota, 29 czerwca 2013
Kategoria 400km i więcej :)
Poznań - Hel w jeden dzień...
... czyli nowy rekord życiowy! :)
Treningi do lipcowej wyprawy trwają dalej. Zaczęło się od ostatniego wyjazdu do Kołobrzegu, po przejechaniu tamtego dystansu było nam mało, chcieliśmy podnieść sobie poprzeczkę i takim oto sposobem padła propozycja wyjazdu na Hel. Podobnie jak ostatnio, również teraz daliśmy informację o wyjeździe na forumrowerowe.org. Z Gumisiem po 16 podjeżdżamy do Gustawa, i razem jedziemy na Dworzec kupić bilety powrotne z Gdańska do domu. Po zakupieniu ruszamy na Rondo Śródka, gdzie spotykamy się z resztą. Po godzinie 17 wraz z Mateuszem i Michałem ruszamy.
Jedziemy mocnym tempem, w Murowanej Goślinie robimy przerwę na lodzika u pani Jadzi. Przy okazji wspomnę, że bardzo przyjemnie rozmawiało mi się z dwoma pięknymi paniami :)
Przez trasę na Skoki i Wągrowiec przelatujemy bardzo sprawnie, nie robimy przerw na światłach wahadłowych. W Wągrowcu robimy krótką przerwę, tam też dołącza do nas Tomek. Już w komplecie możemy jechać dalej.
Po zakupieniu prowiantu na noc ruszamy trasą na Nakło. W międzyczasie ucieka nam pierwsza setka i mijamy województwo:
Robi się coraz później, świetnie zdajemy sobie sprawę, że czeka nas zimna noc. Ubieramy się cieplej, przerwy robimy średnio co 40km. Oczywistą oczywistością jest, że niekiedy trzeba zrobić przymusowe sik-pauzy :) Przerwy niestety łączą się z sporą utratą ciepła, dlatego niechętnie przychodzi nam zatrzymywanie się.
Oprócz doskwierającego nam chłodu pogoda jest po naszej stronie. Jadąc tempem ok 30km/h mijamy kolejne województwo.
Po 200km (prawie połowa za nami) w Chojnicach robimy przerwę na stacji BP. Siedzimy tam dobre pół godziny, pijemy gorącą herbatkę i ogrzewamy się.
Powoli zaczyna świtać, robi się duża mgła i temperatura nie przestaje spadać. W pewnym momencie temperatura spada do 6 stopni. Marzną nam dłonie jak i stopy. Wszyscy żałujemy, że nie mamy przy sobie długich rękawiczek lub ochraniaczów na buty. Jesteśmy zmuszeni zrobić przerwę i gdzieś się ogrzać. Na szczęście znajdujemy zabudowany przystanek.
Siedzimy tu dobre 40 min, po czym ruszamy. Po drodze wjeżdżamy na stację Orlen, żeby zjeść coś ciepłego. W końcu wychodzi słoneczko które nas ogrzewa, robi się przyjemnie.
W Wejherowie krótka przerwa na zakupy i jedziemy dalej. Mimo że zbliżamy się do morza, zaczynamy wątpić czy czasem nie pomyliliśmy kierunków i nie jesteśmy w górach - przed nami ukazują się konkretne podjazdy, po których jak zwykle czekają nas przyjemne zjazdy. We Władysławowie robimy małą przerwę na lodzika. Ruszamy już ostatnią prostą na Hel. W międzyczasie mija nam 400km. Na tym odcinku mój tyłek się buntuje, ostatnie 20 km pokonuję na stojąco. W końcu ukazuje się przed nami upragniona tabliczka, HEL ZDOBYTY!!!
Dalej pierwsze co robimy to jedziemy kupić bilety na prom. Następnie plaża, oczywiście piwko i kąpiel.
Czasu musiało starczyć. Na obiadek tradycyjnie rybka.
Na promie zwycięskie piwko. A że po piwku język mi się rozwija, prowadzę długie rozmowy z pasażerami. Są pod wielkim wrażeniem naszego wyczynu.
Prom był troszkę opóźniony, więc w Gdańsku pędem lecimy na pociąg. Ja, Gumiś i Gustaw mieliśmy już bilety kupione w Poznaniu, Michał, Mateusz i Tomek musieli kupić na miejscu. Pani na dworcu nie chciała im sprzedać, musieli kupić u konduktora. Na nasze szczęście trafiliśmy na bardzo miłego, który pomógł nam.
W pociągu po piwku i nawet nie wiem kiedy padłem. Ok 2:30 jesteśmy w Poznaniu, a rano czeka mnie pobudka na egzamin...
A poniżej filmik z wyjazdu:
Panowie, dziękuję Wam bardzo za wyjazd, za wsparcie i motywacje w chwilach, gdy czułem że nie dam rady. Dzięki Wam udało mi się ustanowić mój nowy życiowy rekord! Nie mogę doczekać się kolejnego wspólnego wyjazdu!!!
Treningi do lipcowej wyprawy trwają dalej. Zaczęło się od ostatniego wyjazdu do Kołobrzegu, po przejechaniu tamtego dystansu było nam mało, chcieliśmy podnieść sobie poprzeczkę i takim oto sposobem padła propozycja wyjazdu na Hel. Podobnie jak ostatnio, również teraz daliśmy informację o wyjeździe na forumrowerowe.org. Z Gumisiem po 16 podjeżdżamy do Gustawa, i razem jedziemy na Dworzec kupić bilety powrotne z Gdańska do domu. Po zakupieniu ruszamy na Rondo Śródka, gdzie spotykamy się z resztą. Po godzinie 17 wraz z Mateuszem i Michałem ruszamy.
Jedziemy mocnym tempem, w Murowanej Goślinie robimy przerwę na lodzika u pani Jadzi. Przy okazji wspomnę, że bardzo przyjemnie rozmawiało mi się z dwoma pięknymi paniami :)
Przez trasę na Skoki i Wągrowiec przelatujemy bardzo sprawnie, nie robimy przerw na światłach wahadłowych. W Wągrowcu robimy krótką przerwę, tam też dołącza do nas Tomek. Już w komplecie możemy jechać dalej.
Po zakupieniu prowiantu na noc ruszamy trasą na Nakło. W międzyczasie ucieka nam pierwsza setka i mijamy województwo:
Robi się coraz później, świetnie zdajemy sobie sprawę, że czeka nas zimna noc. Ubieramy się cieplej, przerwy robimy średnio co 40km. Oczywistą oczywistością jest, że niekiedy trzeba zrobić przymusowe sik-pauzy :) Przerwy niestety łączą się z sporą utratą ciepła, dlatego niechętnie przychodzi nam zatrzymywanie się.
Oprócz doskwierającego nam chłodu pogoda jest po naszej stronie. Jadąc tempem ok 30km/h mijamy kolejne województwo.
Po 200km (prawie połowa za nami) w Chojnicach robimy przerwę na stacji BP. Siedzimy tam dobre pół godziny, pijemy gorącą herbatkę i ogrzewamy się.
Powoli zaczyna świtać, robi się duża mgła i temperatura nie przestaje spadać. W pewnym momencie temperatura spada do 6 stopni. Marzną nam dłonie jak i stopy. Wszyscy żałujemy, że nie mamy przy sobie długich rękawiczek lub ochraniaczów na buty. Jesteśmy zmuszeni zrobić przerwę i gdzieś się ogrzać. Na szczęście znajdujemy zabudowany przystanek.
Siedzimy tu dobre 40 min, po czym ruszamy. Po drodze wjeżdżamy na stację Orlen, żeby zjeść coś ciepłego. W końcu wychodzi słoneczko które nas ogrzewa, robi się przyjemnie.
W Wejherowie krótka przerwa na zakupy i jedziemy dalej. Mimo że zbliżamy się do morza, zaczynamy wątpić czy czasem nie pomyliliśmy kierunków i nie jesteśmy w górach - przed nami ukazują się konkretne podjazdy, po których jak zwykle czekają nas przyjemne zjazdy. We Władysławowie robimy małą przerwę na lodzika. Ruszamy już ostatnią prostą na Hel. W międzyczasie mija nam 400km. Na tym odcinku mój tyłek się buntuje, ostatnie 20 km pokonuję na stojąco. W końcu ukazuje się przed nami upragniona tabliczka, HEL ZDOBYTY!!!
Dalej pierwsze co robimy to jedziemy kupić bilety na prom. Następnie plaża, oczywiście piwko i kąpiel.
Czasu musiało starczyć. Na obiadek tradycyjnie rybka.
Na promie zwycięskie piwko. A że po piwku język mi się rozwija, prowadzę długie rozmowy z pasażerami. Są pod wielkim wrażeniem naszego wyczynu.
Prom był troszkę opóźniony, więc w Gdańsku pędem lecimy na pociąg. Ja, Gumiś i Gustaw mieliśmy już bilety kupione w Poznaniu, Michał, Mateusz i Tomek musieli kupić na miejscu. Pani na dworcu nie chciała im sprzedać, musieli kupić u konduktora. Na nasze szczęście trafiliśmy na bardzo miłego, który pomógł nam.
W pociągu po piwku i nawet nie wiem kiedy padłem. Ok 2:30 jesteśmy w Poznaniu, a rano czeka mnie pobudka na egzamin...
A poniżej filmik z wyjazdu:
Panowie, dziękuję Wam bardzo za wyjazd, za wsparcie i motywacje w chwilach, gdy czułem że nie dam rady. Dzięki Wam udało mi się ustanowić mój nowy życiowy rekord! Nie mogę doczekać się kolejnego wspólnego wyjazdu!!!
- DST 428.41km
- Czas 16:03
- VAVG 26.69km/h
- VMAX 56.40km/h
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 czerwca 2013
Kategoria 0-50 km.
Na Gumisiową noc kina.
Po pracy wsiadam na rower i ruszam do Głuchowa - Paweł zaprosił kilku znajomych i urządzamy sobie wieczór gotowania (ostatnio była tortilla, dziś wypadło na dwie pizze). Po zjedzeniu mieliśmy zamiar obejrzeć kilka filmów, skończyło się na tym że na połowie pierwszego wszyscy usnęliśmy. Rano wracam po 7 do domu.
- DST 32.88km
- Czas 01:17
- VAVG 25.62km/h
- VMAX 48.40km/h
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 czerwca 2013
Kategoria 100-200km.
Niedzielny reset.
Od rana pogoda nie napawała optymizmem, zaspany jechałem na polibudę. Zajęcia miałem do 10:30. Po nieudanym zaliczeniu z matematyki zdenerwowany i zniechęcony wracam do domu. W tramwaju dzwonię do Pawła, proponuję mu wspólne "kręcenie" po południu (muszę jakoś odreagować mroczną rzeczywistość sesji). Umawiamy się, że wpadnie po mnie po 13 i razem ruszymy. W tym czasie robię z bratem obiad - 2 duże pizze :) Paweł przyjeżdża akurat gdy wyciągnęliśmy je z piekarnika, razem jemy i ok 14:30 wyjeżdżamy. Zaraz po wyprowadzeniu rowerów przed blok, zaczęło lać. Stwierdziliśmy, że nie ma co się bać tylko trzeba jechać - w końcu nie jesteśmy z cukru. Przez Przybyszewskiego wjeżdżamy na Niestachowską, gdzie w pewnym momencie prędkość dochodzi do 65km/h. Przejechaliśmy kawałek, gdy Paweł nagle wjechał w rozbitą butelkę po piwie i złapał 'laczka'.
Nawet opona była przedziurawiona, do dalszej jazdy niezbędna była taśma izolacyjna. Paweł dzwoni do Zuzy, która mieszka niedaleko, była w domu i mogła nam pożyczyć. Z tego miejsca chciałbym podziękować jej za pomoc :) Po naprawieniu opony i wymienieniu dętki ruszamy na trasę Obornicką, z której odbijamy na drogę prowadzącą do Biedruska. Pogoda się już ładnie poprawiła i nad naszymi głowami pojawiło się błękitne niebo.
Takimi drogami jedziemy aż do Biedruska, na jednym ze zjazdów pobijam swój rekord prędkości - 69,6 km/h (niestety nie udało mi się jeszcze przekroczyć granicy 70). Następnie kierujemy się na Murowaną Goślinę, gdzie robimy sobie przerwę pod jedną z Żabek. Przy takiej pogodzie i słońcu 'izobronik' jak najbardziej wskazany. Muszę się pochwalić, że pod nakrętką znalazłem informację o wygranym kolejnym (będzie na czarną godzinę) :) Z Murowanej wyjeżdżamy na drogę wojewódzką prowadzącą na Wągrowiec, którą dojeżdżamy do Skoków. Dziwią nas poustawiane wszędzie zakazy ruchu i barierki, z początku myśleliśmy, że to przez remonty. Jednak po podjechaniu na rynek przed oczami ukazuje się nam duża scena i tłum ludzi. Okazało się, że mieszkańcy mają właśnie dni swojego miasteczka. Wpierw słuchamy koncertu jakiejś grupy wykonującej 'covery' znanych starych hitów.
Następnie na scenę wychodzi kabaret "Rak", w niektórych momentach brzuchy bolały nas od śmiechu :) Pierwszy raz miałem okazję oglądać występ kabareciarzy na żywo - bardzo mi się podobało :)
Po kabarecie występować miał zespół Big Cyc, jednak czas nas już gonił i postanowiliśmy jeszcze trochę pojeździć. Jedziemy kilka kilometrów za Skoki do babci Pawła - miała dziś imieniny. Na miejscu zastajemy całą rodzinę. Zostajemy poczęstowani pysznym jedzonkiem, a następnie kuzyn Pawła oprowadza nas po okolicy. Cisza i spokój, którą tam zastałem oraz malownicze widoki - piękne pola i lasy idealnie się nadają na ucieczkę od szarej codziennej rzeczywistości. Super miejsce na reset po meczącym zapracowanym tygodniu.
Kamil pokazuje nam też zwierzaki, które w mieście zobaczyć jest trudno - krowy, świnki, króliki i konie. Robię kilka fotek, udało mi się złapać "Pawła Zdobywcę":
Pod wieczór zostajemy zaproszeni jeszcze na słodki poczęstunek - wypieki były przepyszne :) Mieliśmy się już zbierać, gdy Kamil wygadał się że ma kilka nowych gier na Play Station 3.
Takim oto sposobem spędzamy 1,5 godziny przed konsolą, wyginając się podczas gry w kręgle czy golfa. Muszę przyznać, że idzie się zmęczyć wymachując tymi kontrolerami :) Ok 22:30 wyjeżdżamy w stronę Poznania. Zrobiło się już chłodno - ubieramy bluzy - i dość szybkim tempem jedziemy trasą przez Murowaną, Owińska, Czerwonak aż docieramy do naszego miasta. Niebo w nocy było przepiękne, mnóstwo gwiazd oraz pełnia księżyca, która pięknie oświetlała wszystko w okół. Dodatkowy klimat dodawała mgła unosząca się wszędzie. W Poznaniu przez Dębiec dojeżdżamy do wiaduktu górczyńskiego, gdzie każdy jedzie w swoją stronę. Przed godziną 2 w nocy dojeżdżam do domu i kładę się spać.
Dziękuję Pawłowi za wspólną jazdę, zaliczyliśmy ładny trening przed piątkowym wyjazdem na Hel :) Taki niedzielny reset był mi potrzebny, odreagowałem stres związany z sesją :)
Nawet opona była przedziurawiona, do dalszej jazdy niezbędna była taśma izolacyjna. Paweł dzwoni do Zuzy, która mieszka niedaleko, była w domu i mogła nam pożyczyć. Z tego miejsca chciałbym podziękować jej za pomoc :) Po naprawieniu opony i wymienieniu dętki ruszamy na trasę Obornicką, z której odbijamy na drogę prowadzącą do Biedruska. Pogoda się już ładnie poprawiła i nad naszymi głowami pojawiło się błękitne niebo.
Takimi drogami jedziemy aż do Biedruska, na jednym ze zjazdów pobijam swój rekord prędkości - 69,6 km/h (niestety nie udało mi się jeszcze przekroczyć granicy 70). Następnie kierujemy się na Murowaną Goślinę, gdzie robimy sobie przerwę pod jedną z Żabek. Przy takiej pogodzie i słońcu 'izobronik' jak najbardziej wskazany. Muszę się pochwalić, że pod nakrętką znalazłem informację o wygranym kolejnym (będzie na czarną godzinę) :) Z Murowanej wyjeżdżamy na drogę wojewódzką prowadzącą na Wągrowiec, którą dojeżdżamy do Skoków. Dziwią nas poustawiane wszędzie zakazy ruchu i barierki, z początku myśleliśmy, że to przez remonty. Jednak po podjechaniu na rynek przed oczami ukazuje się nam duża scena i tłum ludzi. Okazało się, że mieszkańcy mają właśnie dni swojego miasteczka. Wpierw słuchamy koncertu jakiejś grupy wykonującej 'covery' znanych starych hitów.
Następnie na scenę wychodzi kabaret "Rak", w niektórych momentach brzuchy bolały nas od śmiechu :) Pierwszy raz miałem okazję oglądać występ kabareciarzy na żywo - bardzo mi się podobało :)
Po kabarecie występować miał zespół Big Cyc, jednak czas nas już gonił i postanowiliśmy jeszcze trochę pojeździć. Jedziemy kilka kilometrów za Skoki do babci Pawła - miała dziś imieniny. Na miejscu zastajemy całą rodzinę. Zostajemy poczęstowani pysznym jedzonkiem, a następnie kuzyn Pawła oprowadza nas po okolicy. Cisza i spokój, którą tam zastałem oraz malownicze widoki - piękne pola i lasy idealnie się nadają na ucieczkę od szarej codziennej rzeczywistości. Super miejsce na reset po meczącym zapracowanym tygodniu.
Kamil pokazuje nam też zwierzaki, które w mieście zobaczyć jest trudno - krowy, świnki, króliki i konie. Robię kilka fotek, udało mi się złapać "Pawła Zdobywcę":
Pod wieczór zostajemy zaproszeni jeszcze na słodki poczęstunek - wypieki były przepyszne :) Mieliśmy się już zbierać, gdy Kamil wygadał się że ma kilka nowych gier na Play Station 3.
Takim oto sposobem spędzamy 1,5 godziny przed konsolą, wyginając się podczas gry w kręgle czy golfa. Muszę przyznać, że idzie się zmęczyć wymachując tymi kontrolerami :) Ok 22:30 wyjeżdżamy w stronę Poznania. Zrobiło się już chłodno - ubieramy bluzy - i dość szybkim tempem jedziemy trasą przez Murowaną, Owińska, Czerwonak aż docieramy do naszego miasta. Niebo w nocy było przepiękne, mnóstwo gwiazd oraz pełnia księżyca, która pięknie oświetlała wszystko w okół. Dodatkowy klimat dodawała mgła unosząca się wszędzie. W Poznaniu przez Dębiec dojeżdżamy do wiaduktu górczyńskiego, gdzie każdy jedzie w swoją stronę. Przed godziną 2 w nocy dojeżdżam do domu i kładę się spać.
Dziękuję Pawłowi za wspólną jazdę, zaliczyliśmy ładny trening przed piątkowym wyjazdem na Hel :) Taki niedzielny reset był mi potrzebny, odreagowałem stres związany z sesją :)
- DST 131.23km
- Czas 05:13
- VAVG 25.16km/h
- VMAX 69.60km/h
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 czerwca 2013
Kategoria 50-100 km.
Do Chomęcic nad jeziorko.
W południe, gdy byłem w pracy dzwoni do mnie Paweł, zaprasza mnie żebym wpadł wieczorem do Chomęcic nad jeziorko popływać, mówi że będzie z Martą i Anią i że bardzo im zależy abym wpadł. Mając przed oczami wizję siedzenia w domu i gotowania się przed książkami a popływania w jeziorze i ochłodzenia się - oczywiste, że wybrałem tą drugą :)
Po powrocie do domu zjadam obiad, ubieram się i wskakuję na rower. Jadę Głogowską, przez Auchan w Komornikach, Głuchowo dojeżdżam do Chomęcic. Tam telefonicznie Paweł prowadzi mnie do jeziora (jechałem tam pierwszy raz). Docieram na miejsce ok 19:30. Zakładam kąpielówki i wskakuję do wody. Przy dzisiejszych 32 stopniach jest to idealne uczucie popływać w chłodnej wodzie. Nie obyło się też bez wylegiwania się na pontonie :)
Po ok godzinie pakujemy się, wpadam jeszcze na chwilę do Głuchowa do Pawła i Marty. Ok godziny 21 ruszam do domu. W drodze powrotnej tradycyjnie postój przed przejazdem na Plewiskach.
W domu jestem przed 22, jem coś, biorę prysznic i do wyrka odpoczywać :)
Po powrocie do domu zjadam obiad, ubieram się i wskakuję na rower. Jadę Głogowską, przez Auchan w Komornikach, Głuchowo dojeżdżam do Chomęcic. Tam telefonicznie Paweł prowadzi mnie do jeziora (jechałem tam pierwszy raz). Docieram na miejsce ok 19:30. Zakładam kąpielówki i wskakuję do wody. Przy dzisiejszych 32 stopniach jest to idealne uczucie popływać w chłodnej wodzie. Nie obyło się też bez wylegiwania się na pontonie :)
Po ok godzinie pakujemy się, wpadam jeszcze na chwilę do Głuchowa do Pawła i Marty. Ok godziny 21 ruszam do domu. W drodze powrotnej tradycyjnie postój przed przejazdem na Plewiskach.
W domu jestem przed 22, jem coś, biorę prysznic i do wyrka odpoczywać :)
- DST 60.35km
- Czas 02:33
- VAVG 23.67km/h
- VMAX 55.90km/h
- Temperatura 32.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 czerwca 2013
Kategoria 0-50 km., Malta., Z Łukaszem.
Kuzynowo Malta.
Rano wyjeżdżam z domu już prawie spóźniony do pracy, była 8:55. Jednak na Przybyszewskiego ustawiam się tuż za wielką śmieciarką, i praktycznie bez wysiłku lecę 49 km/h. Na Polną dotarłem o 9:04. Otwieram sklep i jakoś mija mi te 8 godzin. Przed 17 przebieram się w ciuchy rowerowe i ruszam na Maltę. Umówiłem się z Łukaszem tradycyjnie pod źródełkiem, jednak udało się tak że ok 17:30 spotykamy się na światłach przed Maltą. Ruszamy wpierw zrobić duże kółko wśród lasów. Po powrocie nad jeziorko maltańskie robimy sobie przerwę na lodzika, był pyszny, ale taki duży, że aż ciężko się jadło :D
Łukasz miał pecha i dostał dziurawego wafla, "uklajstrane" ręce jedziemy umyć w źródełku. Na tej przerwie stwierdzamy, że w tym upale zimne piwko to konieczność. Jedziemy na Kontenery i tam spożywamy zimnego izobronika i "dobingujemy" grającym w plażówkę dziewczynom :)
Po zaspokojeniu naszych pragnień ruszamy w stronę domu.
Łukasz miał pecha i dostał dziurawego wafla, "uklajstrane" ręce jedziemy umyć w źródełku. Na tej przerwie stwierdzamy, że w tym upale zimne piwko to konieczność. Jedziemy na Kontenery i tam spożywamy zimnego izobronika i "dobingujemy" grającym w plażówkę dziewczynom :)
Po zaspokojeniu naszych pragnień ruszamy w stronę domu.
- DST 45.21km
- Teren 19.00km
- Czas 01:58
- VAVG 22.99km/h
- VMAX 49.10km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 czerwca 2013
Kategoria 50-100 km., Malta.
Samotnie po pracy.
Miałem ponad tygodniową przerwę od jeżdżenia, stwierdziłem że dłużej być tak nie może i zaraz po pracy wracam do domu, jem szybki obiadek, ubieram się i ruszam w stronę Malty. Dziś niestety nie udało mi się zebrać żadnego towarzysza, więc ruszam kręcę samotnie. Szybkim tempem dojeżdżam na Maltę. Ludzi stosunkowo mało, pewnie to przez te upały, które się zaczęły. Z muzyką w uszach zanurzam się w swoich myślach i wjeżdżam do lasów za maltą. Robię duże kółko, które w sumie ma ok 19km długości. W międzyczasie robię przerwę na kilka łyków wody, i fotkę przy jeziorku.
Dalej jadę krętymi leśnymi dróżkami, aż dojeżdżam do jeziora maltańskiego. Tam robię krótką przerwę na zmianę listy odtwarzania, kilka łyków wody i ruszam dalej. Robię kolejne duże kółko przez lasy, tym razem zatrzymuję się przy innym jeziorku, słońce pomalutku zaczyna zachodzić.
Wracam znów na trasę w okół jeziora maltańskiego. Rowerzystów wciąż sporo. Patrzę na licznik, mam już 60km przejechane. Zaczynam slalomem wymijać jeżdżących rowerzystów, w końcu trafiam na dwóch młodych chłopaków którym widocznie weszło na ambicję to, że ktoś ich wyprzedza i zaczynają się ze mną ścigać. Koniec końców i tak nie dali rady :) Tradycyjnie pod koniec zatrzymuję się na pomoście i robię zdjęcie YUKON'owi z zachodzącym słońcem w tle :)
Oraz sam widok na jezioro:
Następnie wracam do domu trasą jak zawsze, Most św. Rocha, Królowej Jadwigi, Droga Dębińska i Hetmańska.
Po godzinie 21 ląduję w domu, usatysfakcjonowany że dałem sobie wycisk :) Małe wieczorne treningi czas zacząć :)
Dalej jadę krętymi leśnymi dróżkami, aż dojeżdżam do jeziora maltańskiego. Tam robię krótką przerwę na zmianę listy odtwarzania, kilka łyków wody i ruszam dalej. Robię kolejne duże kółko przez lasy, tym razem zatrzymuję się przy innym jeziorku, słońce pomalutku zaczyna zachodzić.
Wracam znów na trasę w okół jeziora maltańskiego. Rowerzystów wciąż sporo. Patrzę na licznik, mam już 60km przejechane. Zaczynam slalomem wymijać jeżdżących rowerzystów, w końcu trafiam na dwóch młodych chłopaków którym widocznie weszło na ambicję to, że ktoś ich wyprzedza i zaczynają się ze mną ścigać. Koniec końców i tak nie dali rady :) Tradycyjnie pod koniec zatrzymuję się na pomoście i robię zdjęcie YUKON'owi z zachodzącym słońcem w tle :)
Oraz sam widok na jezioro:
Następnie wracam do domu trasą jak zawsze, Most św. Rocha, Królowej Jadwigi, Droga Dębińska i Hetmańska.
Po godzinie 21 ląduję w domu, usatysfakcjonowany że dałem sobie wycisk :) Małe wieczorne treningi czas zacząć :)
- DST 71.93km
- Teren 38.00km
- Czas 02:52
- VAVG 25.09km/h
- VMAX 47.60km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 czerwca 2013
Kategoria 50-100 km., Malta., Z Łukaszem.
Spontanicznie po pracy.
Jako, że za oknami mamy przepiękną pogodę, od dziś postanowiłem zacząć jeździć do pracy rowerkiem. Dziś wsiadłem na swojego YUKON'a pierwszy raz od dwóch tygodni. Niepokoi mnie stukanie w korbie - raptem niecały miesiąc temu był wymieniany suport i wszystko chodziło bez zarzutów...
W pracy dzień mija spokojnie. Ok godziny 12 pisze do mnie kuzyn, proponuje przejażdżkę po Malcie po pracy (obaj kończymy o 17stej). Z chęcią się zgadzam. Udaje mi się wyjść o 16:45. Z Polnej kieruję się na Bukowską, a dalej Mostem Dworcowym i Królowej Jadwigi dojeżdżam na Maltę. Z Łukaszem spotykam się pod źródełkiem o 17:15 i zaczynamy śmigać. Nie widzieliśmy się ponad miesiąc, mamy sporo spraw do obgadania :) Robimy 2 duże kółka wokół jeziora, zahaczając o pobliskie lasy, łącznie wychodzi nam jakieś 20km na jednym kółku. Zrobiło się po 19, zaczynam odczuwać spory głód i po malutku zaczyna brakować mi sił. Z powodu remontu mostu przy jeziorze maltańskim został zbudowany "most" z plastikowych bojek. Korzystam z chwili i robię szybko fotkę.
Trzeba przyznać, że dziwne uczucie jest podczas przejścia przez ten "mostek", buja jak na statku. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilkę w kawiarence, kupuję sobie małego loda i zimną Colę. Trochę się orzeźwiam i ruszamy w stronę domu. Za Politechniką się rozdzielamy i każdy jedzie w swoją stronę. O 20 dojeżdżam do domu i czeka na mnie ciepły obiadek.
Cieszę się, że udało się spędzić aktywnie wieczór. Musimy koniecznie częściej wybierać się po pracy chociaż na te 50km :) A teraz czas na coś mniej przyjemnego... czyli walka z sesją...
P.S. Dane z Endomondo.
W pracy dzień mija spokojnie. Ok godziny 12 pisze do mnie kuzyn, proponuje przejażdżkę po Malcie po pracy (obaj kończymy o 17stej). Z chęcią się zgadzam. Udaje mi się wyjść o 16:45. Z Polnej kieruję się na Bukowską, a dalej Mostem Dworcowym i Królowej Jadwigi dojeżdżam na Maltę. Z Łukaszem spotykam się pod źródełkiem o 17:15 i zaczynamy śmigać. Nie widzieliśmy się ponad miesiąc, mamy sporo spraw do obgadania :) Robimy 2 duże kółka wokół jeziora, zahaczając o pobliskie lasy, łącznie wychodzi nam jakieś 20km na jednym kółku. Zrobiło się po 19, zaczynam odczuwać spory głód i po malutku zaczyna brakować mi sił. Z powodu remontu mostu przy jeziorze maltańskim został zbudowany "most" z plastikowych bojek. Korzystam z chwili i robię szybko fotkę.
Trzeba przyznać, że dziwne uczucie jest podczas przejścia przez ten "mostek", buja jak na statku. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilkę w kawiarence, kupuję sobie małego loda i zimną Colę. Trochę się orzeźwiam i ruszamy w stronę domu. Za Politechniką się rozdzielamy i każdy jedzie w swoją stronę. O 20 dojeżdżam do domu i czeka na mnie ciepły obiadek.
Cieszę się, że udało się spędzić aktywnie wieczór. Musimy koniecznie częściej wybierać się po pracy chociaż na te 50km :) A teraz czas na coś mniej przyjemnego... czyli walka z sesją...
P.S. Dane z Endomondo.
- DST 58.30km
- Teren 22.00km
- Czas 02:48
- VAVG 20.82km/h
- VMAX 35.80km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze