Niedziela, 23 czerwca 2013
Kategoria 100-200km.
Niedzielny reset.
Od rana pogoda nie napawała optymizmem, zaspany jechałem na polibudę. Zajęcia miałem do 10:30. Po nieudanym zaliczeniu z matematyki zdenerwowany i zniechęcony wracam do domu. W tramwaju dzwonię do Pawła, proponuję mu wspólne "kręcenie" po południu (muszę jakoś odreagować mroczną rzeczywistość sesji). Umawiamy się, że wpadnie po mnie po 13 i razem ruszymy. W tym czasie robię z bratem obiad - 2 duże pizze :) Paweł przyjeżdża akurat gdy wyciągnęliśmy je z piekarnika, razem jemy i ok 14:30 wyjeżdżamy. Zaraz po wyprowadzeniu rowerów przed blok, zaczęło lać. Stwierdziliśmy, że nie ma co się bać tylko trzeba jechać - w końcu nie jesteśmy z cukru. Przez Przybyszewskiego wjeżdżamy na Niestachowską, gdzie w pewnym momencie prędkość dochodzi do 65km/h. Przejechaliśmy kawałek, gdy Paweł nagle wjechał w rozbitą butelkę po piwie i złapał 'laczka'.
Nawet opona była przedziurawiona, do dalszej jazdy niezbędna była taśma izolacyjna. Paweł dzwoni do Zuzy, która mieszka niedaleko, była w domu i mogła nam pożyczyć. Z tego miejsca chciałbym podziękować jej za pomoc :) Po naprawieniu opony i wymienieniu dętki ruszamy na trasę Obornicką, z której odbijamy na drogę prowadzącą do Biedruska. Pogoda się już ładnie poprawiła i nad naszymi głowami pojawiło się błękitne niebo.
Takimi drogami jedziemy aż do Biedruska, na jednym ze zjazdów pobijam swój rekord prędkości - 69,6 km/h (niestety nie udało mi się jeszcze przekroczyć granicy 70). Następnie kierujemy się na Murowaną Goślinę, gdzie robimy sobie przerwę pod jedną z Żabek. Przy takiej pogodzie i słońcu 'izobronik' jak najbardziej wskazany. Muszę się pochwalić, że pod nakrętką znalazłem informację o wygranym kolejnym (będzie na czarną godzinę) :) Z Murowanej wyjeżdżamy na drogę wojewódzką prowadzącą na Wągrowiec, którą dojeżdżamy do Skoków. Dziwią nas poustawiane wszędzie zakazy ruchu i barierki, z początku myśleliśmy, że to przez remonty. Jednak po podjechaniu na rynek przed oczami ukazuje się nam duża scena i tłum ludzi. Okazało się, że mieszkańcy mają właśnie dni swojego miasteczka. Wpierw słuchamy koncertu jakiejś grupy wykonującej 'covery' znanych starych hitów.
Następnie na scenę wychodzi kabaret "Rak", w niektórych momentach brzuchy bolały nas od śmiechu :) Pierwszy raz miałem okazję oglądać występ kabareciarzy na żywo - bardzo mi się podobało :)
Po kabarecie występować miał zespół Big Cyc, jednak czas nas już gonił i postanowiliśmy jeszcze trochę pojeździć. Jedziemy kilka kilometrów za Skoki do babci Pawła - miała dziś imieniny. Na miejscu zastajemy całą rodzinę. Zostajemy poczęstowani pysznym jedzonkiem, a następnie kuzyn Pawła oprowadza nas po okolicy. Cisza i spokój, którą tam zastałem oraz malownicze widoki - piękne pola i lasy idealnie się nadają na ucieczkę od szarej codziennej rzeczywistości. Super miejsce na reset po meczącym zapracowanym tygodniu.
Kamil pokazuje nam też zwierzaki, które w mieście zobaczyć jest trudno - krowy, świnki, króliki i konie. Robię kilka fotek, udało mi się złapać "Pawła Zdobywcę":
Pod wieczór zostajemy zaproszeni jeszcze na słodki poczęstunek - wypieki były przepyszne :) Mieliśmy się już zbierać, gdy Kamil wygadał się że ma kilka nowych gier na Play Station 3.
Takim oto sposobem spędzamy 1,5 godziny przed konsolą, wyginając się podczas gry w kręgle czy golfa. Muszę przyznać, że idzie się zmęczyć wymachując tymi kontrolerami :) Ok 22:30 wyjeżdżamy w stronę Poznania. Zrobiło się już chłodno - ubieramy bluzy - i dość szybkim tempem jedziemy trasą przez Murowaną, Owińska, Czerwonak aż docieramy do naszego miasta. Niebo w nocy było przepiękne, mnóstwo gwiazd oraz pełnia księżyca, która pięknie oświetlała wszystko w okół. Dodatkowy klimat dodawała mgła unosząca się wszędzie. W Poznaniu przez Dębiec dojeżdżamy do wiaduktu górczyńskiego, gdzie każdy jedzie w swoją stronę. Przed godziną 2 w nocy dojeżdżam do domu i kładę się spać.
Dziękuję Pawłowi za wspólną jazdę, zaliczyliśmy ładny trening przed piątkowym wyjazdem na Hel :) Taki niedzielny reset był mi potrzebny, odreagowałem stres związany z sesją :)
Nawet opona była przedziurawiona, do dalszej jazdy niezbędna była taśma izolacyjna. Paweł dzwoni do Zuzy, która mieszka niedaleko, była w domu i mogła nam pożyczyć. Z tego miejsca chciałbym podziękować jej za pomoc :) Po naprawieniu opony i wymienieniu dętki ruszamy na trasę Obornicką, z której odbijamy na drogę prowadzącą do Biedruska. Pogoda się już ładnie poprawiła i nad naszymi głowami pojawiło się błękitne niebo.
Takimi drogami jedziemy aż do Biedruska, na jednym ze zjazdów pobijam swój rekord prędkości - 69,6 km/h (niestety nie udało mi się jeszcze przekroczyć granicy 70). Następnie kierujemy się na Murowaną Goślinę, gdzie robimy sobie przerwę pod jedną z Żabek. Przy takiej pogodzie i słońcu 'izobronik' jak najbardziej wskazany. Muszę się pochwalić, że pod nakrętką znalazłem informację o wygranym kolejnym (będzie na czarną godzinę) :) Z Murowanej wyjeżdżamy na drogę wojewódzką prowadzącą na Wągrowiec, którą dojeżdżamy do Skoków. Dziwią nas poustawiane wszędzie zakazy ruchu i barierki, z początku myśleliśmy, że to przez remonty. Jednak po podjechaniu na rynek przed oczami ukazuje się nam duża scena i tłum ludzi. Okazało się, że mieszkańcy mają właśnie dni swojego miasteczka. Wpierw słuchamy koncertu jakiejś grupy wykonującej 'covery' znanych starych hitów.
Następnie na scenę wychodzi kabaret "Rak", w niektórych momentach brzuchy bolały nas od śmiechu :) Pierwszy raz miałem okazję oglądać występ kabareciarzy na żywo - bardzo mi się podobało :)
Po kabarecie występować miał zespół Big Cyc, jednak czas nas już gonił i postanowiliśmy jeszcze trochę pojeździć. Jedziemy kilka kilometrów za Skoki do babci Pawła - miała dziś imieniny. Na miejscu zastajemy całą rodzinę. Zostajemy poczęstowani pysznym jedzonkiem, a następnie kuzyn Pawła oprowadza nas po okolicy. Cisza i spokój, którą tam zastałem oraz malownicze widoki - piękne pola i lasy idealnie się nadają na ucieczkę od szarej codziennej rzeczywistości. Super miejsce na reset po meczącym zapracowanym tygodniu.
Kamil pokazuje nam też zwierzaki, które w mieście zobaczyć jest trudno - krowy, świnki, króliki i konie. Robię kilka fotek, udało mi się złapać "Pawła Zdobywcę":
Pod wieczór zostajemy zaproszeni jeszcze na słodki poczęstunek - wypieki były przepyszne :) Mieliśmy się już zbierać, gdy Kamil wygadał się że ma kilka nowych gier na Play Station 3.
Takim oto sposobem spędzamy 1,5 godziny przed konsolą, wyginając się podczas gry w kręgle czy golfa. Muszę przyznać, że idzie się zmęczyć wymachując tymi kontrolerami :) Ok 22:30 wyjeżdżamy w stronę Poznania. Zrobiło się już chłodno - ubieramy bluzy - i dość szybkim tempem jedziemy trasą przez Murowaną, Owińska, Czerwonak aż docieramy do naszego miasta. Niebo w nocy było przepiękne, mnóstwo gwiazd oraz pełnia księżyca, która pięknie oświetlała wszystko w okół. Dodatkowy klimat dodawała mgła unosząca się wszędzie. W Poznaniu przez Dębiec dojeżdżamy do wiaduktu górczyńskiego, gdzie każdy jedzie w swoją stronę. Przed godziną 2 w nocy dojeżdżam do domu i kładę się spać.
Dziękuję Pawłowi za wspólną jazdę, zaliczyliśmy ładny trening przed piątkowym wyjazdem na Hel :) Taki niedzielny reset był mi potrzebny, odreagowałem stres związany z sesją :)
- DST 131.23km
- Czas 05:13
- VAVG 25.16km/h
- VMAX 69.60km/h
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj