Poznań - Paryż 2013 -> Dzień 2.
--------------------------------------
DZIEŃ 2. -> Słubice - Berlin
--------------------------------------
Pierwsza noc w namiocie, muszę się przyzwyczaić do ciasnoty i duchoty, która będzie mi towarzyszyć każdego wieczoru przez kolejne 3 tygodnie. Spało się jednak dobrze. Przebijające się przez drzewo promienie słońca budzą nas przed 8 rano. Bez pośpiechu wstajemy i zapisujemy pierwsze wpisy do naszych dzienników podróży.
Następnie się ubieramy, składamy namiot i dostajemy od naszych gospodarzy po ostatniej gorącej herbatce przed jazdą. Naładowani pozytywną energią wyjeżdżamy o 9:30. Po wjechaniu do Niemiec przepełnia mnie fantastyczne uczucie - jest to drugie państwo (zaraz po Czechach), po którym mam okazję kręcić kilometry na rowerze. Trzymając się ścieżek rowerowych przejeżdżamy przez Frankfurt i ruszamy w stronę Berlina. Pierwszą przerwę robimy po przejechaniu 40km, aby zjeść śniadanko. Koniecznie musimy usiąść w cieniu, słońce daje dziś czadu.
Najedzeni ruszamy dalej. W międzyczasie zdążyliśmy mijać już robiącą na nas wrażenie niemiecką autostradę.
Co trzeba zauważyć, i za co pochwalić naszych zachodnich sąsiadów jest to, że mają świetne drogi rowerowe, często ciągnące się przy drodze szybkiego ruchu, od miasta do miasta. Jedzie się idealnie. Do tego wszystkiego słoneczko i błękitne niebo. Następną przerwę robimy po przejechaniu kolejnych 20 km. Dalej już bez zbędnego zatrzymywania się kręcimy żeby jak najszybciej dojechać do Berlina. Na kilkanaście kilometrów przed niemiecką stolicą załatwiliśmy sobie konkretną eskortę:
Oczywiście nie mogliśmy sobie odpuścić zdjęcia przy tablicy.
Zaczynamy oczywiście od objechania miasta po największych zabytkach i porobienie zdjęć. Ścieżki rowerowe w Berlinie super. Pierwszy raz w życiu czuję się zagubiony na rowerze i nie bardzo wiem jak się zachowywać - jest tak ogromny ruch rowerowy, mnóstwo rowerzystów, oczy trzeba mieć dookoła głowy.
W tle znana wieża telewizyjna. Po chwilce przerwy ruszamy do centrum.
Fontanna Posejdona.
Piękna bazylika.
Dalej kierujemy się pod Bramę Brandenburską.
Tam spotykamy kilku Polaków oraz jakąś wycieczkę/kolonię. Miło usłyszeć swój język wśród wszędzie słyszalnego niemieckiego. Miejscowi podchodzą i pytają nas skąd jedziemy i dokąd zmierzamy. Czas odkurzyć mój język angielski, którego od dobrego roku nie ruszałem. Wspólną decyzją postanawiamy się dziś "odchamić" i wjeżdżamy na Doner Kebab. Przysiadamy się do niemieckiej pary, są pod wrażeniem naszej "wycieczki". Kebab jest taki konkretny, że ledwo daję radę go zjeść (co mi się na prawdę rzadko zdarza!). Następnie wjeżdżamy do ALDI po zakupy na wieczór. Nowością dla mnie jest to, że w Niemczech naliczają kaucję do butelek plastikowych, a żeby ją zwrócić w każdym większym sklepie ustawiona jest specjalna maszyna. Bywa, że cały bagażnik mam zawalony pustymi plastikowymi butelkami po wodzie, które wiozę kilkadziesiąt kilometrów, żeby tylko zwrócić i zyskać kilka centów. Obkupieni ruszamy dalej, zaczyna robić się późno, dlatego musimy rozglądać się za miejscem na nocleg. Znajdujemy takie 20 km za Berlinem w kierunku na Nauen. Autostrada, ścieżka rowerowa obok, wielkie pole i mały lasek, za którym rozbijamy namiot. Kolację jemy na ścieżce, mijający nas rowerzyści ze zdziwieniem się na nas patrzą, nikt jednak nic nie mówi.
Najedzeni wskakujemy do namiotu. Wieczorne rozmowy i usypiamy ok 23.
Dzień następny.
- DST 120.00km
- Czas 06:21
- VAVG 18.90km/h
- VMAX 47.00km/h
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Super się czyta :) Z niecierpliwością czekam na relacje z kolejnych dni ;)
sq3mka - 13:25 poniedziałek, 4 listopada 2013 | linkuj
Komentuj