Informacje

  • Wszystkie kilometry: 6346.79 km
  • Km w terenie: 197.00 km (3.10%)
  • Czas na rowerze: 11d 14h 54m
  • Prędkość średnia: 22.67 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy baras.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Środa, 17 lipca 2013 | Uczestnicy Kategoria Wyprawa Poznań - Paryż 2013, 100-200km.

Poznań - Paryż 2013 -> Dzień 3.



------------------------------------------------
DZIEŃ 3. -> Berlin - Tangermünde
------------------------------------------------

Dźwięk budzika rozchodzi się po namiocie ok 7:30. Dziś bardzo szybko, gdyż w pół godzinki ubieramy się, składamy namiot i jesteśmy gotowi do wyjazdu. Pewnie poniekąd jest to zasługa nie do końca pewnego noclegu, i bliskiej okolicy ścieżki rowerowej, po której rowerzyści przemykają już od wczesnych godzin. Śniadanie postanawiamy zjeść w jakimś większym miasteczku. Niestety tego trzeciego dnia los się odwrócił do nas plecami. Ledwo usiadłem na rower, ujechałem kilka metrów i czuję, że nie mam powietrza z tyłu. Na domiar złego, oprócz tego że poszła dętka, złamała mi się jedna z tylnych szprych. Uroczo.

Ponad godzinę tracimy na naprawę i doprowadzenie roweru do stanu, w którym będzie zdatny do jazdy. W między czasie zdążyłem się kilka razy wkurzyć, i pierwsze ślady załamania mi się udzieliły - dopiero 3 dzień wyprawy, a rower zaczyna się sypać :/ W końcu ruszamy. Jadę dość wolno i cały czas trzymam się z tyłu, w głowie wiruje mi cały czas strach, czy zaraz koło całkiem nie wytrzyma. Co kilka chwil robimy przerwy. Konieczne będzie centrowanie, za bardzo bije na boki. Staram się jak najbardziej oszczędzać tył roweru. Przerwę śniadaniową robimy dopiero ok godziny 14 - na domiar złego mamy przejechane dopiero 20 km.

Po najedzeniu się postanowiliśmy troszkę przyspieszyć. Pogoda jest piękna, staram się trochę przestać myśleć o porannej awarii i w końcu zacząć podziwiać mijane widoki. Da się zauważyć mnóstwo wiatraków.

Późnym popołudniem przejeżdżamy przez jedną z niemieckich wiosek i wjeżdżamy do zabytkowego zakładu folwarcznego (przynajmniej wydaje mi się że to było coś takiego - niestety nie za dobra znajomość języka niemieckiego mi nie pomagała, a żadna z tabliczek informacyjnych nie posiadała chociaż kilku słów w języku angielskim).

Na terenie znajdowała się również malutka kapliczka.


Troszkę spędzamy tu czasu i w cieniu chowamy się przed "robiącym nam imprezę" słońcem. Przy wyjeżdżaniu natrafiamy się na spory dworek, pod który ten zakład podlegał.

Tutaj przeżywamy chwilę zadumy: "gdybym ja miał taką chate, to robiłbym to i to...", "a gdybym ja miał taki dom to na tym piętrze urządziłbym to a na innym tamto...", "a gdybym miał tyle sypialni to codziennie spałbym w innej..". No przynajmniej coś w tym stylu :)
Dalej już pięknymi i długimi ścieżkami rowerowymi przeplatającymi się z krótkimi miasteczkami jedziemy w kierunku Tangermünde.

Paradoks jest taki, że wraz z kolejnymi mijanymi znakami kilometrów do naszego celu zamiast ubywać to przybywa. Przykład: mijamy jeden drogowskaz - zostało nam 20km, ujechaliśmy z 7 km, na tabliczce jest 22km. W tym momencie poziom mojej irytacji sięgał zenitu!

Tym bardziej że robiło się coraz później, nie mieliśmy już za bardzo jedzenia i picia, a potrzebowaliśmy sklep. Po 19 wjeżdżamy do Tangermünde. Postanawiamy przejeżdżać przez centrum, same kocie łby (znów strach o wciąż nie naprawione koło), jednak jak się później okazało dobrze zrobiliśmy wybierając tą drogą, mieliśmy okazję zobaczyć urocze niemieckie miasteczko, super klimat.




Po porobieniu zdjęć kręcimy w stronę Lidla. Do sklepu wbijamy o godzinie 19:57 (otwarty jest do 20). Na szczęście cudem zdążyliśmy, robimy najpotrzebniejsze zakupy - zwłaszcza woda niezbędna do przyrządzenia kolacji. Ok godziny 21 znajdujemy miejsce w lesie za miastem, gdzie rozbijamy namiot. Armia komarów uprzykrza nam życie. Chowamy się i zaczynamy gotować. Po 22 zjadamy makaron z sosem i kładziemy się spać. W myślach tylko "oby jutrzejszy dzień był mniej obfity w awarie i przeciwności".

Dzień następny.
  • DST 109.93km
  • Czas 05:54
  • VAVG 18.63km/h
  • VMAX 36.10km/h
  • Sprzęt Giant YUKON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nooo już z dużym niecierpliwieniem czekałem na dalsze relacje...... :-)... Szkoda czasu na te naprawy fakt, ale wyprawa bez przygody .. ??? co to za wyprawa by była :-)
Gozdzik
- 07:10 środa, 6 listopada 2013 | linkuj
Coraz lepiej się czyta! Z niecierpliwością czekam na dalszą część ;) Marta - 17:07 wtorek, 5 listopada 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa rkije
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl