Informacje

  • Wszystkie kilometry: 6346.79 km
  • Km w terenie: 197.00 km (3.10%)
  • Czas na rowerze: 11d 14h 54m
  • Prędkość średnia: 22.67 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy baras.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Środa, 24 lipca 2013 | Uczestnicy Kategoria 50-100 km., Wyprawa Poznań - Paryż 2013

Poznań - Paryż 2013 -> Dzień 10.



-------------------------------------------------------
DZIEŃ 10. -> Huizen - Amsterdam
-------------------------------------------------------

Dziś podobnie jak wczoraj pobudka ok. godziny 9. Szybko się pakujemy i czym prędzej ruszamy w stronę Amsterdamu. Po około 20 kilometrach wjeżdżamy do miasta. Już na samym wstępie w oczy rzuca się masa rowerów, rowerzystów i przechodniów. Ogrom miasta robi na nas wrażenie. Robimy przerwę pod pierwszym lepszym marketem, robimy zakupy i jemy śniadanie. Najedzeni, pełni sił ruszamy troszkę pozwiedzać.

Kanały z łódkami i mnóstwo rowerów to tradycyjny obraz dla Amsterdamu, myślę że wielu osobom taki obraz kojarzy się z tym miastem.

Po raz kolejny spotkaliśmy się z "sekundowym odliczaniem" do zapalenia się zielonego. Szybko zauważyliśmy, że wszyscy miejscowi rowerzyści ruszali 5 sekund przed zapaleniem się zielonego.


...czyli co nam w sercach siedzi... :)


Muzeum Madame Tussaud w Amsterdamie, niestety nie mieliśmy czasu aby wejść do środka, a szkoda - chciałbym zobaczyć chociaż niektóre z tych figur woskowych :)

W końcu docieramy na dworzec kolejowy w Amsterdamie, gdzie robimy 1,5 godziny przerwy.

Był to czas na naładowanie wszystkich naszych urządzeń elektronicznych - telefonów, aparatów, kamerki. Praktycznie od początku wyprawy nie rozmawialiśmy ze swoimi znajomymi, więc podłączamy się też do darmowego Wi-fi i spędzamy trochę czasu na Facebook'u. Po podładowaniu sprzętu wskakujemy na nasze "kozy" i kontynuujemy zwiedzanie.

Czasu starczyło również na drobne zakupy... :)

Muszę Wam powiedzieć, że strój Pawła robił przeogromne wrażenie na mieszkańcach Amsterdamu :)

Po drodze przejeżdżamy obok dobrze nam znanego browaru Heineken'a.

W tym miejscu, pod znanym napisem "I AMsterdam" podchodzi do nas starszy Pan z siwą brodą, zauważył flagę Polski przy naszych rowerach, okazało się że akurat jutro wraca do Poznania. Był pełen uznania dla nas, że taki kawał przejechaliśmy wyłącznie dzięki sile własnych mięśni. Po chwili rozmowy żegnamy się, spotkany Pan życzy nam powodzenia w dalszej drodze. Nie dłużej jak po 5 minutach napotykamy na kolejnych Polaków, tym razem na całą rodzinkę, która zrobiła sobie wycieczkę do Paryża trasą bardzo podobną do naszej, tylko że pokonaną samochodem. Ładne kilka minut rozmawiamy, jednak czas zaczyna nas gonić. Na odchodne otrzymujemy mapkę Amsterdamu i życzenia powodzenia.

Po drodze wjeżdżamy do dużego parku w centrum miasta. W pewnym momencie czuję, że coś hamuje mi rower, odwracam się i załamuję jednocześnie, okazało się że śruby bagażnika się poluzowały i całkiem się rozkręcił, efektem czego cały bagaż przeciągnąłem po asfalcie - szczęście, że tylko przez chwilkę.

Szybko skręcam bagażnik, przy okazji chcę mocniej skręcić przedni - oczywiście jak się chce być nadgorliwym to z reguły los odwraca się "4 literami" do ciebie. Tak też było w moim przypadku - przekręciłem śrubę od przedniego bagażnika, musiałem działać na "Mac Gajwera" i pościskać "trytkami" żeby było stabilnie. Na szczęście ten sposób nigdy nie zawodzi. Podczas gdy ja walczę ze swoimi bagażnikami, Paweł odkrywa w przedniej sakwie pęknięty jogurt, nie małą chwilę zajmuje mu wyczyszczenie wszystkich rzeczy z rozlanego jogurtu. JAK PECH TO PECH...
Po naprawie ruszamy już w stronę wyjazdu z miasta, kierujemy się na Haarlem. 


Zaraz przy ścieżce rowerowej spotykamy małe stadko bawołów, początkowo tak mi mignęły, że pierwsza myśl jaka mnie uderzyła, to że właśnie zobaczyłem żubra. Paweł oczywiście mnie wyśmiał, stwierdził że musiało mi się przewidzieć, jednak zawróciliśmy się i przyznał mi rację, że widziałem coś wielkiego włochatego, jednak koło żubra to nie leżało :)
Za Haarlem'em droga rowerowa doprowadza nas do kolejnych zjazdów na plażę - dojechaliśmy do wybrzeża Morza Północnego. Przy zachodzącym słońcu robimy kolację i spożywamy, przy okazji rozmawiając z ludźmi którzy z ciekawością podchodzą do nas. Jesteśmy czymś w rodzaju "atrakcji turystycznej" :)


Travel & Cycle Team Poznań dotrze wszędzie! :) 
Siedziało się bardzo przyjemnie, jednak w końcu przyszedł ten nieubłagany moment, gdy słońce zaszło, zrobiło się chłodno i ciemno, a my wciąż jesteśmy bez miejsca na nocleg. W końcu po zapoznaniu się z tablicą informacyjną...

...decydujemy się na nocleg na plaży. Na tablicy jest wzmianka o zakazie rozbijania namiotów, jednak nie ma ani słowa o zakazie spania. Tak więc ubieramy kilka ciepłych warstw na siebie, na nienadmuchanych materacach, tylko pod śpiworem i gołym niebem kładziemy się spać. Z daleka widać światła mieniące się ponad Amsterdamem, a nad naszymi głowami przepiękne gwieździste niebo. Jednym słowem - PRZYGODA!

Dzień następny.
  • DST 66.78km
  • Czas 04:06
  • VAVG 16.29km/h
  • VMAX 28.40km/h
  • Sprzęt Giant YUKON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Tak wyszło, że nie zrobiłem zdjęcia nocą niestety... :(
W końcu dostałem natchnienia żeby ukończyć ten opis...ale tak, wiem, idzie mi to wszystko jak krew z nosa... Postaram się teraz jak najszybciej dobrnąć do końca :) Jeszcze w kolejce do opisania czeka krótka wyprawa po naszych polskich Mazurach... :)
baras
- 07:26 czwartek, 29 maja 2014 | linkuj
A gdzie fota tego Amsterdamu w nocy ?? :-(.
Ojj fajnie że dalej opisujesz tą wyprawę bo powiem szczerze czekałem na nią ......
Gozdzik
- 06:41 czwartek, 29 maja 2014 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zezca
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl