Czwartek, 30 maja 2013
Kategoria 100-200km.
Gumisiową szosą.
Dziś z samego rana Paweł z Martą wyjeżdżali na 3-dniową wyprawę z Poznania do Mielna. Swojego YUKON'a pożyczyłem Marcie, gdyż jej rower nie jest w pełni sprawny i nie nadaje się na tak daleką jazdę. W zamian na czas ich nieobecności Paweł pożyczył mi szosę swojego brata.
Budzę się po godzinie 8. Wczoraj miałem małą imprezkę wieczorem, dlatego dziś nie czuję się w pełni na siłach. Jednak biorę prysznic, wypijam dużą ilość wody, napełniam dwa litrowe bidony, i przed 9. wyjeżdżam z domu. Umawiam się z tymi dwoma zakochańcami, że odprowadzę ich do Szamotuł. W 20 minut dojeżdżam Dąbrowskiego, później kawałek 'autostradą' do Baranowa, gdzie czekam 5 minut na Martę i Pawła. Gdy dojeżdżają chwilkę rozmawiamy. Poniżej fotka brata i bratowej ;)
Następnie drogą wojewódzką ruszamy w stronę Szamotuł. Jedzie się bardzo dobrze, asfalt jest tam idealny. Muszę powiedzieć, że pierwszy raz w życiu jadę szosą, jest to piękna sprawa :) Koniecznie muszę odłożyć parę groszy i sprawić sobie własną na przyszły sezon.
Po dojechaniu do Szamotuł zatrzymujemy się na jednej z ławeczek. Jemy szybkie drugie śniadanko. Następnie żegnam się z moimi słodziakami, i dalej ruszam samemu w stronę Obornik. Niestety przez cały czas wiatr wiał prosto w twarz. Jadąc prędkością 25-28km/h docieram do Obornik, gdzie robię krótką przerwę na kilka łyków wody, i nie czekając długo ruszam w stronę Murowanej Gośliny. Na rondzie przed Murowaną robię przerwę, muszę się napić i chwilę odsapnąć. Wiatr prost w klatę w połączeniu z kacem stanowi wybuchową mieszankę - stanowczo nie polecam!
Z tego miejsca ruszam w stronę Wągrowca, po 10km odbijam na Kiszkowo. Bidony zaczęły świecić pustką, mam coraz mniej siły. Po jakiś 10/15km dojeżdżam do Kiszkowa. Robię tam krótką przerwę w miejscowym sklepie. Kupuję puszczę Coli i wodę mineralną. Zjadam Snickersa, uzupełniam płyny i już z odnowionymi siłami ruszam w stronę Pobiedzisk. Jadę mniej więcej takimi drogami jak ta na poniższym zdjęciu, ruch znikomy.
Niestety zaczyna się chmurzyć, po chwili (ok 8 km przed Pobiedziskami) łapie mnie burza. Deszcz leje tak, że ledwo co widzę. Cały mokry dojeżdżam do domu Eweliny. Dawid i Kamila są już na miejscu. Mieliśmy w planach grilla w słoneczku na ogrodzie, skończyło się na tym że biedny Dawid grillował w garażu, ja się przebrałem w suche rzeczy i jedliśmy w domu. Po chwili wpadli do nas Siwa z Pawłem. Posiedzieliśmy sobie i pogadaliśmy kilka godzin - w końcu tak rzadko się widujemy :) W między czasie obejrzeliśmy mecz Lecha ze Śląskiem. Oglądanie skutecznie utrudniała nam kotka Eweliny :)
Po godzinie 20 żegnam się z wszystkimi i ruszam w stronę Poznania. Burza się skończyła, jeszcze troszkę kropi. Jadę z prędkością 30-35km/h. Kilka kilometrów przed Poznaniem niestety dogania mnie kolejna burza. Tym razem oberwanie chmury jest tak silne, że kompletnie nic nie widzę. Przemoczony do suchej nitki ok godziny 21:30 dojeżdżam do domu.
Uważam, że bardzo udany wyjazd. Jedzonko z grilla przepyszne, za które bardzo dziękuję Ewelinie :) Wszystko było by idealnie, gdyby nie 80km pod wiatr, kac utrudniający życie i konkretna burza :)
Budzę się po godzinie 8. Wczoraj miałem małą imprezkę wieczorem, dlatego dziś nie czuję się w pełni na siłach. Jednak biorę prysznic, wypijam dużą ilość wody, napełniam dwa litrowe bidony, i przed 9. wyjeżdżam z domu. Umawiam się z tymi dwoma zakochańcami, że odprowadzę ich do Szamotuł. W 20 minut dojeżdżam Dąbrowskiego, później kawałek 'autostradą' do Baranowa, gdzie czekam 5 minut na Martę i Pawła. Gdy dojeżdżają chwilkę rozmawiamy. Poniżej fotka brata i bratowej ;)
Następnie drogą wojewódzką ruszamy w stronę Szamotuł. Jedzie się bardzo dobrze, asfalt jest tam idealny. Muszę powiedzieć, że pierwszy raz w życiu jadę szosą, jest to piękna sprawa :) Koniecznie muszę odłożyć parę groszy i sprawić sobie własną na przyszły sezon.
Po dojechaniu do Szamotuł zatrzymujemy się na jednej z ławeczek. Jemy szybkie drugie śniadanko. Następnie żegnam się z moimi słodziakami, i dalej ruszam samemu w stronę Obornik. Niestety przez cały czas wiatr wiał prosto w twarz. Jadąc prędkością 25-28km/h docieram do Obornik, gdzie robię krótką przerwę na kilka łyków wody, i nie czekając długo ruszam w stronę Murowanej Gośliny. Na rondzie przed Murowaną robię przerwę, muszę się napić i chwilę odsapnąć. Wiatr prost w klatę w połączeniu z kacem stanowi wybuchową mieszankę - stanowczo nie polecam!
Z tego miejsca ruszam w stronę Wągrowca, po 10km odbijam na Kiszkowo. Bidony zaczęły świecić pustką, mam coraz mniej siły. Po jakiś 10/15km dojeżdżam do Kiszkowa. Robię tam krótką przerwę w miejscowym sklepie. Kupuję puszczę Coli i wodę mineralną. Zjadam Snickersa, uzupełniam płyny i już z odnowionymi siłami ruszam w stronę Pobiedzisk. Jadę mniej więcej takimi drogami jak ta na poniższym zdjęciu, ruch znikomy.
Niestety zaczyna się chmurzyć, po chwili (ok 8 km przed Pobiedziskami) łapie mnie burza. Deszcz leje tak, że ledwo co widzę. Cały mokry dojeżdżam do domu Eweliny. Dawid i Kamila są już na miejscu. Mieliśmy w planach grilla w słoneczku na ogrodzie, skończyło się na tym że biedny Dawid grillował w garażu, ja się przebrałem w suche rzeczy i jedliśmy w domu. Po chwili wpadli do nas Siwa z Pawłem. Posiedzieliśmy sobie i pogadaliśmy kilka godzin - w końcu tak rzadko się widujemy :) W między czasie obejrzeliśmy mecz Lecha ze Śląskiem. Oglądanie skutecznie utrudniała nam kotka Eweliny :)
Po godzinie 20 żegnam się z wszystkimi i ruszam w stronę Poznania. Burza się skończyła, jeszcze troszkę kropi. Jadę z prędkością 30-35km/h. Kilka kilometrów przed Poznaniem niestety dogania mnie kolejna burza. Tym razem oberwanie chmury jest tak silne, że kompletnie nic nie widzę. Przemoczony do suchej nitki ok godziny 21:30 dojeżdżam do domu.
Uważam, że bardzo udany wyjazd. Jedzonko z grilla przepyszne, za które bardzo dziękuję Ewelinie :) Wszystko było by idealnie, gdyby nie 80km pod wiatr, kac utrudniający życie i konkretna burza :)
- DST 140.60km
- Czas 05:29
- VAVG 25.64km/h
- VMAX 45.00km/h
- Sprzęt Pożyczone.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Jak dla mnie to są litrowe bidony, ale ładnie tam sobie hasacie ^^
Gość - 22:37 sobota, 1 czerwca 2013 | linkuj
Komentuj