Wpisy archiwalne w kategorii
50-100 km.
Dystans całkowity: | 1191.94 km (w terenie 85.00 km; 7.13%) |
Czas w ruchu: | 53:21 |
Średnia prędkość: | 22.34 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.30 km/h |
Suma kalorii: | 4996 kcal |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 70.11 km i 3h 08m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 17 czerwca 2013
Kategoria 50-100 km., Malta.
Samotnie po pracy.
Miałem ponad tygodniową przerwę od jeżdżenia, stwierdziłem że dłużej być tak nie może i zaraz po pracy wracam do domu, jem szybki obiadek, ubieram się i ruszam w stronę Malty. Dziś niestety nie udało mi się zebrać żadnego towarzysza, więc ruszam kręcę samotnie. Szybkim tempem dojeżdżam na Maltę. Ludzi stosunkowo mało, pewnie to przez te upały, które się zaczęły. Z muzyką w uszach zanurzam się w swoich myślach i wjeżdżam do lasów za maltą. Robię duże kółko, które w sumie ma ok 19km długości. W międzyczasie robię przerwę na kilka łyków wody, i fotkę przy jeziorku.
Dalej jadę krętymi leśnymi dróżkami, aż dojeżdżam do jeziora maltańskiego. Tam robię krótką przerwę na zmianę listy odtwarzania, kilka łyków wody i ruszam dalej. Robię kolejne duże kółko przez lasy, tym razem zatrzymuję się przy innym jeziorku, słońce pomalutku zaczyna zachodzić.
Wracam znów na trasę w okół jeziora maltańskiego. Rowerzystów wciąż sporo. Patrzę na licznik, mam już 60km przejechane. Zaczynam slalomem wymijać jeżdżących rowerzystów, w końcu trafiam na dwóch młodych chłopaków którym widocznie weszło na ambicję to, że ktoś ich wyprzedza i zaczynają się ze mną ścigać. Koniec końców i tak nie dali rady :) Tradycyjnie pod koniec zatrzymuję się na pomoście i robię zdjęcie YUKON'owi z zachodzącym słońcem w tle :)
Oraz sam widok na jezioro:
Następnie wracam do domu trasą jak zawsze, Most św. Rocha, Królowej Jadwigi, Droga Dębińska i Hetmańska.
Po godzinie 21 ląduję w domu, usatysfakcjonowany że dałem sobie wycisk :) Małe wieczorne treningi czas zacząć :)
Dalej jadę krętymi leśnymi dróżkami, aż dojeżdżam do jeziora maltańskiego. Tam robię krótką przerwę na zmianę listy odtwarzania, kilka łyków wody i ruszam dalej. Robię kolejne duże kółko przez lasy, tym razem zatrzymuję się przy innym jeziorku, słońce pomalutku zaczyna zachodzić.
Wracam znów na trasę w okół jeziora maltańskiego. Rowerzystów wciąż sporo. Patrzę na licznik, mam już 60km przejechane. Zaczynam slalomem wymijać jeżdżących rowerzystów, w końcu trafiam na dwóch młodych chłopaków którym widocznie weszło na ambicję to, że ktoś ich wyprzedza i zaczynają się ze mną ścigać. Koniec końców i tak nie dali rady :) Tradycyjnie pod koniec zatrzymuję się na pomoście i robię zdjęcie YUKON'owi z zachodzącym słońcem w tle :)
Oraz sam widok na jezioro:
Następnie wracam do domu trasą jak zawsze, Most św. Rocha, Królowej Jadwigi, Droga Dębińska i Hetmańska.
Po godzinie 21 ląduję w domu, usatysfakcjonowany że dałem sobie wycisk :) Małe wieczorne treningi czas zacząć :)
- DST 71.93km
- Teren 38.00km
- Czas 02:52
- VAVG 25.09km/h
- VMAX 47.60km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 czerwca 2013
Kategoria 50-100 km., Malta., Z Łukaszem.
Spontanicznie po pracy.
Jako, że za oknami mamy przepiękną pogodę, od dziś postanowiłem zacząć jeździć do pracy rowerkiem. Dziś wsiadłem na swojego YUKON'a pierwszy raz od dwóch tygodni. Niepokoi mnie stukanie w korbie - raptem niecały miesiąc temu był wymieniany suport i wszystko chodziło bez zarzutów...
W pracy dzień mija spokojnie. Ok godziny 12 pisze do mnie kuzyn, proponuje przejażdżkę po Malcie po pracy (obaj kończymy o 17stej). Z chęcią się zgadzam. Udaje mi się wyjść o 16:45. Z Polnej kieruję się na Bukowską, a dalej Mostem Dworcowym i Królowej Jadwigi dojeżdżam na Maltę. Z Łukaszem spotykam się pod źródełkiem o 17:15 i zaczynamy śmigać. Nie widzieliśmy się ponad miesiąc, mamy sporo spraw do obgadania :) Robimy 2 duże kółka wokół jeziora, zahaczając o pobliskie lasy, łącznie wychodzi nam jakieś 20km na jednym kółku. Zrobiło się po 19, zaczynam odczuwać spory głód i po malutku zaczyna brakować mi sił. Z powodu remontu mostu przy jeziorze maltańskim został zbudowany "most" z plastikowych bojek. Korzystam z chwili i robię szybko fotkę.
Trzeba przyznać, że dziwne uczucie jest podczas przejścia przez ten "mostek", buja jak na statku. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilkę w kawiarence, kupuję sobie małego loda i zimną Colę. Trochę się orzeźwiam i ruszamy w stronę domu. Za Politechniką się rozdzielamy i każdy jedzie w swoją stronę. O 20 dojeżdżam do domu i czeka na mnie ciepły obiadek.
Cieszę się, że udało się spędzić aktywnie wieczór. Musimy koniecznie częściej wybierać się po pracy chociaż na te 50km :) A teraz czas na coś mniej przyjemnego... czyli walka z sesją...
P.S. Dane z Endomondo.
W pracy dzień mija spokojnie. Ok godziny 12 pisze do mnie kuzyn, proponuje przejażdżkę po Malcie po pracy (obaj kończymy o 17stej). Z chęcią się zgadzam. Udaje mi się wyjść o 16:45. Z Polnej kieruję się na Bukowską, a dalej Mostem Dworcowym i Królowej Jadwigi dojeżdżam na Maltę. Z Łukaszem spotykam się pod źródełkiem o 17:15 i zaczynamy śmigać. Nie widzieliśmy się ponad miesiąc, mamy sporo spraw do obgadania :) Robimy 2 duże kółka wokół jeziora, zahaczając o pobliskie lasy, łącznie wychodzi nam jakieś 20km na jednym kółku. Zrobiło się po 19, zaczynam odczuwać spory głód i po malutku zaczyna brakować mi sił. Z powodu remontu mostu przy jeziorze maltańskim został zbudowany "most" z plastikowych bojek. Korzystam z chwili i robię szybko fotkę.
Trzeba przyznać, że dziwne uczucie jest podczas przejścia przez ten "mostek", buja jak na statku. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilkę w kawiarence, kupuję sobie małego loda i zimną Colę. Trochę się orzeźwiam i ruszamy w stronę domu. Za Politechniką się rozdzielamy i każdy jedzie w swoją stronę. O 20 dojeżdżam do domu i czeka na mnie ciepły obiadek.
Cieszę się, że udało się spędzić aktywnie wieczór. Musimy koniecznie częściej wybierać się po pracy chociaż na te 50km :) A teraz czas na coś mniej przyjemnego... czyli walka z sesją...
P.S. Dane z Endomondo.
- DST 58.30km
- Teren 22.00km
- Czas 02:48
- VAVG 20.82km/h
- VMAX 35.80km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 maja 2013
Kategoria Malta., 50-100 km.
Pierwsze 1000 km w sezonie pękło.
W końcu wczoraj YUKON wrócił do domu. Po wymianie koła, suportu, regulacji przerzutek mogę śmiało stwierdzić, że śmiga jak nowy :) Dziś po pracy musiałem wsiąść na rower i iść trochę 'pokręcić'. Jak zwykle to u mnie bywa wieczorami - pojechałem nad jezioro maltańskie.
Jedzie się bardzo dobrze, prędkość nie spada poniżej 30km/h. Z ulubioną muzyką mogę zanurzyć się w swoich myślach. Zatrzymuję się tylko aby zmienić album w telefonie na kolejny. Przy okazji robię fotkę.
Na samej Malcie robię ponad 50km, następnie kieruję się do domu. Wracam przez Drogę Dębińską do Hetmańskiej gdzie wskakuję na drogę rowerową i nią dojeżdżam praktycznie do samego domu.
Kończę z dystansem 67km. Dziś pękł pierwszy tysiąc km w tym sezonie ;)
Jedzie się bardzo dobrze, prędkość nie spada poniżej 30km/h. Z ulubioną muzyką mogę zanurzyć się w swoich myślach. Zatrzymuję się tylko aby zmienić album w telefonie na kolejny. Przy okazji robię fotkę.
Na samej Malcie robię ponad 50km, następnie kieruję się do domu. Wracam przez Drogę Dębińską do Hetmańskiej gdzie wskakuję na drogę rowerową i nią dojeżdżam praktycznie do samego domu.
Kończę z dystansem 67km. Dziś pękł pierwszy tysiąc km w tym sezonie ;)
- DST 67.19km
- Czas 02:25
- VAVG 27.80km/h
- VMAX 44.70km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 kwietnia 2013
Kategoria 50-100 km.
"Przed - majówkowa" rozgrzewka.
Zdzwoniłem się dziś z Kubą, postanowiliśmy zrobić sobie krótką rozgrzewkę przed jutrzejszym wyjazdem na majówkę. Na całe szczęście udało mi się zwolnić godzinkę wcześniej z pracy, wracam do domu, jem szybki obiad, ubieram się i wyruszam z domu. Jadę Bukowską do Przeźmierowa, tam kieruję się A2 w stronę Tarnowa Podgórnego. W połowie trasy spotykam się z Kubą, ruszamy przez Sady do Lusowa. Tam podejmujemy decyzję, że jedziemy do Kaźmierza, Kuba się pakuje i wracamy spać do mnie (i tak jutro z rana ruszamy z Poznania). Ok godziny 20 docieramy do Kaźmierza, tam pomagam Kubie w załatwieniu kilku spraw. Jemy mały podwieczorek (przepyszne meksykańskie danie przyrządzone przez jego Mamę). Na dodatek zostałem poczęstowany pysznym plackiem (MNIAM!) :) Posileni i spakowani ruszamy w stronę Poznania. Całe 30 km jechaliśmy w dość ostrym deszczu, całkiem po ciemku (całe szczęście że nowe lampki w pełni zdają egzamin i póki co nie zawiodły mnie po zmroku). Przemoczeni dojeżdżamy ok godziny 23 do mnie. Suszymy rowery, bierzemy prysznic, ja pakuję swoje rzeczy na jutrzejszą wyprawę. Chwila rozmowy, izobronik na zakwasy i kładziemy się spać.
Dzięki Kuba za wspólną jazdę, miała być krótka rozgrzewka przed jutrzejszym wyjazdem, wyszedł konkretny dystans :) Oby pogoda dopisała od jutra!
Dzięki Kuba za wspólną jazdę, miała być krótka rozgrzewka przed jutrzejszym wyjazdem, wyszedł konkretny dystans :) Oby pogoda dopisała od jutra!
- DST 85.00km
- Czas 03:40
- VAVG 23.18km/h
- VMAX 42.60km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 kwietnia 2013
Kategoria 50-100 km., Malta.
Wieczorkiem Malta.
Zaraz po pracy się przebieram, ruszam do piwnicy wymienić dziurawą tylną dętkę, przy okazji wymieniam opony na semi-slick'i. Po 18 jestem już całkiem gotowy i wyjeżdżam z domu.
Po drodze podjechałem na 20 min rozmowy do Pawła, akurat był w pracy i miał wolną chwilkę (ostatnio nie mamy kiedy się spotkać, więc trzeba korzystać z każdej okazji).
Następnie Hetmańską kieruję się drogą rowerową na Maltę. Z tymi oponami jedzie się super, prędkość nie spada poniżej 30km/h. Na samej Malcie sporo biegaczy i rowerzystów, jednak nie ma spacerujących tłumów, które można spotkać w weekend. Jeżdżę swobodnie w okół jeziora, prędkość ok 30km/h. W międzyczasie spotkała mnie mała ulewa, jednak nie zatrzymując się jeżdżę dobrą godzinkę, po czym kieruję się do domu.
To jest to, czego brakowało mi przez te ostatnie mroźne miesiące - wyjść sobie wieczorkiem na rower, pojechać nad Maltę, zanurzony we własnych myślach i wsłuchany w ulubioną muzykę spokojnie "kręcić", nie myśleć o tej szarej codzienności :)
Po drodze podjechałem na 20 min rozmowy do Pawła, akurat był w pracy i miał wolną chwilkę (ostatnio nie mamy kiedy się spotkać, więc trzeba korzystać z każdej okazji).
Następnie Hetmańską kieruję się drogą rowerową na Maltę. Z tymi oponami jedzie się super, prędkość nie spada poniżej 30km/h. Na samej Malcie sporo biegaczy i rowerzystów, jednak nie ma spacerujących tłumów, które można spotkać w weekend. Jeżdżę swobodnie w okół jeziora, prędkość ok 30km/h. W międzyczasie spotkała mnie mała ulewa, jednak nie zatrzymując się jeżdżę dobrą godzinkę, po czym kieruję się do domu.
To jest to, czego brakowało mi przez te ostatnie mroźne miesiące - wyjść sobie wieczorkiem na rower, pojechać nad Maltę, zanurzony we własnych myślach i wsłuchany w ulubioną muzykę spokojnie "kręcić", nie myśleć o tej szarej codzienności :)
- DST 52.00km
- Czas 02:03
- VAVG 25.37km/h
- VMAX 45.30km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 kwietnia 2013
Kategoria 50-100 km.
Rekreacyjnie?
Wiosna w końcu na dobre się u nas rozgościła, więc nie było innej opcji - trzeba było dziś wyjść na rower. Od kilku dni byłem umówiony z Kubą, że zaraz po zajęciach ubieram się, wsiadam na rower i jadę do niego trochę pokręcić. Na całe szczęście plany doszły do skutku. Dodatkowo - udało mi się namówić Wojtka aby się z nami przejechał. Po powrocie ze szkoły, szybkim obiadku, wyjeżdżam przed 14 z domu.
Słoneczko pięknie grzeje, więc jedzie się świetnie. Kieruję się w stronę Starego Rynku, aby zgarnąć ze sobą Wojtka. Jednak po kilku km zauważam "malutki" problem - powietrze z tylnej dętki się ulatnia. Wjeżdżam na BP, pompuję na maxa i mogę jechać. Po zabraniu Wojtka, jedziemy już razem przez Sołacz i Rusałkę aż do Dąbrowskiego. Tam przy Smochowicach spotykamy się z Kubą i już w trójkę ze spokojem jedziemy. Jadąc Szamotulską odbijamy w prawo na Kiekrz.
Następnie kierujemy się na Rokietnicę. Tam mała przerwa na odrobinę wody pod sklepem.
Tam też Wojtek postanawia, że nie da dziś rady już dalej jechać i wraca do Poznania. My z Kubą jeszcze mamy mało, więc jedziemy dalej. W międzyczasie widzę, że powietrze z tylnego koła niemal całkowicie zeszło. Na najbliższej stacji pompuję do pełna. Do samych Szamotuł jedzie się bardzo przyjemnie.
Dojeżdżamy do Szamotuł, gdzie kierujemy się do Tesco. Tam przerwa na puszkę Coli, rozciągnięcie mięśni i ruszamy dalej. To był pierwszy wyjazd Kuby po zimie, więc nie chcieliśmy przesadzać i postanawiamy wracać. W Mrowinie Kuba mnie zostawia i odbija do Rokietnicy, natomiast ja samotnie ruszam w stronę Poznania. Po drodze pojawia się na niebie przepiękny zachód słońca, chwilka przerwy na zrobienie fotki i jadę dalej.
W Przeźmierowie powietrze schodzi praktycznie całkowicie. Na domiar złego moja pompka odmówiła posłuszeństwa, do najbliższej stacji benzynowej za daleko żeby jechać na feldze. Dzwonię do Roberta - całe szczęście, że był w domu. Przyprowadzam rower, użyczam troszkę powietrza do tylnego koła, chwila rozmowy i ruszam Bukowską do domu.
Miała być rekreacyjna przejażdżka niedzielna - wyszedł jak zwykle nie zaplanowany dystans. Dziękuję bardzo Kubie i Wojtkowi za wspólną wycieczkę. Jak na ich pierwsze "pozimowe" jazdy to bardzo ładnie dali radę. Teraz tylko oby nie stracić zapału i częściej wychodzić :) Dziękuję również Robertowi za pomoc z kołem, gdyby nie on, miałbym problem żeby dojechać :) Po raz kolejny przekonałem się, że skleroza nie boli. Od teraz nie ruszam się z domu bez zapasowej dętki i sprawnej pompki. Mimo tych wszystkich przeciwności - super wyjazd! :)
Słoneczko pięknie grzeje, więc jedzie się świetnie. Kieruję się w stronę Starego Rynku, aby zgarnąć ze sobą Wojtka. Jednak po kilku km zauważam "malutki" problem - powietrze z tylnej dętki się ulatnia. Wjeżdżam na BP, pompuję na maxa i mogę jechać. Po zabraniu Wojtka, jedziemy już razem przez Sołacz i Rusałkę aż do Dąbrowskiego. Tam przy Smochowicach spotykamy się z Kubą i już w trójkę ze spokojem jedziemy. Jadąc Szamotulską odbijamy w prawo na Kiekrz.
Następnie kierujemy się na Rokietnicę. Tam mała przerwa na odrobinę wody pod sklepem.
Tam też Wojtek postanawia, że nie da dziś rady już dalej jechać i wraca do Poznania. My z Kubą jeszcze mamy mało, więc jedziemy dalej. W międzyczasie widzę, że powietrze z tylnego koła niemal całkowicie zeszło. Na najbliższej stacji pompuję do pełna. Do samych Szamotuł jedzie się bardzo przyjemnie.
Dojeżdżamy do Szamotuł, gdzie kierujemy się do Tesco. Tam przerwa na puszkę Coli, rozciągnięcie mięśni i ruszamy dalej. To był pierwszy wyjazd Kuby po zimie, więc nie chcieliśmy przesadzać i postanawiamy wracać. W Mrowinie Kuba mnie zostawia i odbija do Rokietnicy, natomiast ja samotnie ruszam w stronę Poznania. Po drodze pojawia się na niebie przepiękny zachód słońca, chwilka przerwy na zrobienie fotki i jadę dalej.
W Przeźmierowie powietrze schodzi praktycznie całkowicie. Na domiar złego moja pompka odmówiła posłuszeństwa, do najbliższej stacji benzynowej za daleko żeby jechać na feldze. Dzwonię do Roberta - całe szczęście, że był w domu. Przyprowadzam rower, użyczam troszkę powietrza do tylnego koła, chwila rozmowy i ruszam Bukowską do domu.
Miała być rekreacyjna przejażdżka niedzielna - wyszedł jak zwykle nie zaplanowany dystans. Dziękuję bardzo Kubie i Wojtkowi za wspólną wycieczkę. Jak na ich pierwsze "pozimowe" jazdy to bardzo ładnie dali radę. Teraz tylko oby nie stracić zapału i częściej wychodzić :) Dziękuję również Robertowi za pomoc z kołem, gdyby nie on, miałbym problem żeby dojechać :) Po raz kolejny przekonałem się, że skleroza nie boli. Od teraz nie ruszam się z domu bez zapasowej dętki i sprawnej pompki. Mimo tych wszystkich przeciwności - super wyjazd! :)
- DST 90.47km
- Czas 04:42
- VAVG 19.25km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 kwietnia 2013
Kategoria 50-100 km.
Wiosna, ach to Ty...
Przebudziłem się dziś ok 9 rano, odczuwałem jeszcze zmęczenie po wczorajszym zdobywaniu Śnieżki, jednak gdy spojrzałem za okno i zobaczyłem przepiękne błękitne niebo wiedziałem, że grzechem było by nie wyjść na rower. Tak więc szybko się myję, jem śniadanko, szykuję rower, i przed godziną 11 wyruszam z domku. Tym razem towarzyszy mi tata (nawet długo nie musiałem go namawiać, sam wyszedł z inicjatywą - co bardzo mi się podoba!).
Ruszamy spokojnym tempem przez Luboń w kierunku Puszczykówka. Tam robimy sobie małą przerwę na batonika i łyka wody. Poniżej fotka z miejscowej stacji:
Dalej przez centrum Puszczykówka jedziemy w stronę Wirów...
...przez które przejeżdżamy dość wolnym tempem - tata miał problemy z przerzutką, jednak po krótkim czasie udaje nam się ją naprawić. Przez Komorniki docieramy do Gołusek, gdzie wstępujemy do wuja na gorącą herbatkę. Po krótkiej rozmowie ruszamy dalej. Przed wyjazdem jednak robię fotkę małej kuzynce - rośnie nam młode pokolenie cyklistów! :) Tutaj akurat z hulajnogą, jednak równie mocno lubi rower :)
W Plewiskach rozdzielam się z tatą, on wraca spokojnie do domu, ja jadę jeszcze troszkę pokręcić. Kieruję się Hetmańską w stronę Malty. Po drodze da się zauważyć, że Poznaniacy w końcu cieszą się zawitaniem wiosny. Gdy dojechałem nad jezioro maltańskie, moje obawy się spełniły - "ludziów jak mrówków", slalom gigant jest niczym w porównaniu z tą jazdą pomiędzy przechodniami. Robię tam tylko jedno kółko, piesi z powodzeniem utrudniają jazdę tam na dłuższą metę. Pomalutku zacząłem odczuwać głód, więc postanowiłem na spokojnie kierować się w stronę domu. Przed wyruszeniem robię fotkę jeziora Maltańskiego.
Podsumowując - dziękuję tacie za wspólną jazdę. Brawo dla Niego za dystans - 47km pierwszy raz po zimie, to całkiem dobry wynik! :) Mam nadzieję, że wiosna już na dobre u nas zawita i że takich wyjazdów będzie tylko więcej i więcej... :)
Ruszamy spokojnym tempem przez Luboń w kierunku Puszczykówka. Tam robimy sobie małą przerwę na batonika i łyka wody. Poniżej fotka z miejscowej stacji:
Dalej przez centrum Puszczykówka jedziemy w stronę Wirów...
...przez które przejeżdżamy dość wolnym tempem - tata miał problemy z przerzutką, jednak po krótkim czasie udaje nam się ją naprawić. Przez Komorniki docieramy do Gołusek, gdzie wstępujemy do wuja na gorącą herbatkę. Po krótkiej rozmowie ruszamy dalej. Przed wyjazdem jednak robię fotkę małej kuzynce - rośnie nam młode pokolenie cyklistów! :) Tutaj akurat z hulajnogą, jednak równie mocno lubi rower :)
W Plewiskach rozdzielam się z tatą, on wraca spokojnie do domu, ja jadę jeszcze troszkę pokręcić. Kieruję się Hetmańską w stronę Malty. Po drodze da się zauważyć, że Poznaniacy w końcu cieszą się zawitaniem wiosny. Gdy dojechałem nad jezioro maltańskie, moje obawy się spełniły - "ludziów jak mrówków", slalom gigant jest niczym w porównaniu z tą jazdą pomiędzy przechodniami. Robię tam tylko jedno kółko, piesi z powodzeniem utrudniają jazdę tam na dłuższą metę. Pomalutku zacząłem odczuwać głód, więc postanowiłem na spokojnie kierować się w stronę domu. Przed wyruszeniem robię fotkę jeziora Maltańskiego.
Podsumowując - dziękuję tacie za wspólną jazdę. Brawo dla Niego za dystans - 47km pierwszy raz po zimie, to całkiem dobry wynik! :) Mam nadzieję, że wiosna już na dobre u nas zawita i że takich wyjazdów będzie tylko więcej i więcej... :)
- DST 69.24km
- Czas 03:53
- VAVG 17.83km/h
- VMAX 53.70km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Giant YUKON
- Aktywność Jazda na rowerze